Medziugorje w moim życiu

 

     Jestem po raz trzeci w Medziugorju i za każdym razem ogarnia mnie zdziwienie. Otóż, gdy byłem tutaj po raz pierwszy w 1993 roku panowała tu atmosfera wielkiego spokoju, ciszy i przytulności mimo toczącej się nieopodal wojny domowej. Jadąc autokarem widziałem po drodze spustoszenie, jakie pozostawił po sobie walec wojenny. Opuszczone miejscowości, wypalone i zniszczone domy wiejące grozą wojny. Jednak tutaj w Medziugorju lęk stawał się całkowicie bezsensowny. Spokój i cisza opanowały całą kotlinę, otoczoną ze wszystkich stron pięknymi wzgórzami. Dzisiaj, gdy odbywałem w nocy drogę różańcową na Podbrdo, nic z tej atmosfery nie znikło. Ponownie odczuwam ten błogi spokój, bliskość Boga, a szczególnie naszej Matki Maryi. Jednak, gdy ze wzgórza patrzę na Medziugorje, nie wierzę własnym oczom. Przecież była to mała i biedna wioska, a dzisiaj widać, oprócz oświetlonego kościoła, światła bardzo licznych domostw oraz co najbardziej jest zaskakujące, oświetlenie poszczególnych ulic. W tym momencie dostrzegam samego Boga, który z nicości niemałej, biednej wioski, stworzył miasteczko rosnące dynamicznie z roku na rok, w sposób niewytłumaczalny. Widzę tu analogię do mojego życia, a zwłaszcza do ostatnich dziewięciu lat, gdy dzięki nieskończonemu miłosierdziu Bożemu pokonałem drogę, która dzisiaj jest tylko dla mnie pełnym zaskoczeniem. Otóż w 1988 roku przeżyłem bardzo ciężki wypadek samochodowy. Doznałem złamania kości czaszki, zbicia pnia mózgu, co spowodowało niedowład prawostronny. Leżałem 16 dni nieprzytomny, a potem nie potrafiłem chodzić ani mówić, gdyż częściowy paraliż układu nerwowego unieruchomił moje struny głosowe. Czułem się jak kłoda drewna, wokół której trzeba chodzić, gdyż sam nic nie potrafiłem, oprócz najprostszych funkcji fizjologicznych. Nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Dla współczesnej medycyny jest niewytłumaczalne, że ja dzisiaj mówię swobodnie, chodzę i że mogę samodzielnie pojechać na pielgrzymkę do Medziugorja. Czyż nie ma tu działania Bożego w moim życiu tak jak w tej małej, biednej wiosce?. W obydwu przypadkach coś powstaje z nicości. Czy to jest możliwe bez udziału Boga?

 

Wojtek