Maryja zadbała o wszystko

 

     Wydawać by się mogło, że na skutek wrodzonego zaniku mięśni i w konsekwencji bezwładnego ciała skazany będę jedynie na przebywanie w czterech ścianach mojego domu... Pomimo to, przez wiele lat moim marzeniem była pielgrzymka do Medziugorja - Oazy Pokoju. Także w tym przypadku, przekonałem się, że zwłaszcza przed tym, co przynosiło najlepsze owoce, piętrzyły się przeciwności, z którymi sam nie byłbym w stanie sobie poradzić. Co prawda, chciałem to oddać Bogu, lecz poprzez niepokój, lęk, obawy, tak naprawdę mocno trzymałem się tego przygniatającego mnie ciężaru. Dopiero w modlitwie zrozumiałem, że Bóg może zająć się tylko takim problemem, który do końca oddam Mu w pełnym zaufaniu. Takiej nadprzyrodzonej pomocy doświadczałem m. in., gdy poszukiwałem osób, które będą chciały mi towarzyszyć w Pielgrzymce do Medziugorja.

     Mój wieloletni Przyjaciel - Paweł, również pragnął pojechać do Medziugorja, lecz brakowało mu jakiejś iskry, która przemieni marzenie w rzeczywistość. Moja propozycja, aby mi towarzyszył, była właśnie tym impulsem, który wzajemnie zmobilizował nas do pielgrzymki. Następnie Opatrzność zesłała mi Monikę. Prawie w ogóle jej nie znałem, ale na spotkaniu Odnowy w Duchu Św. w Częstochowie, zaproponowałem, aby pojechała z nami i zgodziła się! Co więcej, wspomniała o wyjeździe swojemu koledze - Tomkowi, który również do nas dołączył:) Okazało się, że jest on bardzo silny, więc niesamowicie pomagał m.in. w przenoszeniu mnie. Nie mam wątpliwości, że to właśnie Bóg zsyła mi takich ludzi prosto z Nieba, abym mógł żyć coraz bardziej aktywnie; bym zawsze podążał za Jezusem, a On przecież wciąż wędrował.

     Szczególnie obawiałem się przejazdu autokarem, gdyż nie byłbym w stanie pokonać całej drogi siedząc na fotelu. Dlatego bardzo doceniam pomoc organizatorki - która udostępniła mi dwa miejsca. Mogłem, więc leżeć w poprzek tylnego siedzenia. Po dojechaniu na miejsce, zamieszkaliśmy w dzielnicy Vionica. W Hotelu okazało się, że drzwi, do większości pokojów są zbyt wąskie, aby przejechać wózkiem. Właściciel po chwili zastanowienia, zaproponował nam apartament! Tam były nie tyko szerokie drzwi, lecz również znakomite warunki miała cała nasza czwórka:)

     W tych dniach w Medziugorju odbywał się Festiwal Młodych, któremu towarzyszyły m.in.: spotkania z Widzącymi, świadectwa, koncerty, spektakle. Na ten Festiwal przyjechała też pielgrzymka z zaprzyjaźnionego Duszpasterstwa z Góry Św. Anny. Muszę przyznać, że poczułem się tam jak w domu, wśród ok. 20 koleżanek i kolegów!

     Również w samym Medziugorju spotkałem wielu, życzliwych ludzi, jak chociażby Ivana, który ofiarował mi wiele wspaniałych prezentów ze swojego sklepu. Podobnie miło wspominam Siostrę Emmanuel ze Wspólnoty Błogosławieństw, z której niesamowicie emanowały Pokój i Dobro.

     Wspaniałymi atrakcjami były wycieczki nad wodospad Kravice, a także do nadmorskiego miasta Makarska. Niezwykłe wrażenie wywarł na mnie Adriatyk, otoczony malowniczymi górami. Była to okazja, aby uwielbić Boga w pięknie przyrody.

     Ogromne wyzwanie stanowiła Droga Krzyżowa na górę Kriżevac i wydawało mi się, że przekracza to moje możliwości. Wykluczone było, abym na wózku pokonał tak stromą drogę, pełną kamieni i głazów. Starałem się jednak szczególnie mocno zanurzać się w modlitwie, aby w niej odnaleźć wolę naszego Ojca w Niebie. Gdy pojawiał się pokój w moim sercu, to już wiedziałem, że jest to Jego dar, poprzez który chce On dać mi szansę, bym mógł wzrastać i rozwijać się; aby moje życie nie ograniczało się do dreptania w miejscu, lecz bym wciąż odnajdywał Boga w tym, co On mi przygotował.

      Podjechałem tam licząc na jakiś cud, choć brałem pod uwagę, że pozostanę na dole... Okazało się, że na miejscu są nosze, a Opatrzność zesłała jeszcze kilku mężczyzn do pomocy. Wejście rozpoczęliśmy w nocy ok. godz. 23 tak, aby na szczycie być o świcie, gdyż o godz. 03 rozpoczynała się tam Msza Św.

     Wówczas szczególnie doświadczyłem, że cała Pielgrzymka była przede wszystkim spotkaniem z Bogiem i Maryją - Królową Pokoju i Pojednania (Kraljica Mira) Tam Różaniec, był prawdziwie modlitwą serca; Msze Św. - połączeniem Nieba z ziemią; adoracja Najświętszego Sakramentu - uobecnieniem Jezusa wśród nas.

     Niestety nie zawsze odczuwam Boga tak bardzo jakbym był wtulony w Jego ramiona, a wręcz czasem wydaje mi się, że jest On gdzieś bardzo daleko... Myślę, że nasz Ojciec w niebie, postępuje tutaj podobnie jak rodzic, który staje w pewnej odległości przed uczącym się chodzić dzieckiem, aby mogło samodzielnie stawiać kroki. Bóg pomaga, ale nie wyręcza.

     Nie chcę, więc stać w miejscu, lecz pragnę wychodzić na drogi mojego życia. Tylko, bowiem na nich mogę odnajdywać najcenniejsze skarby: szczęście, dobro i piękno, których źródłem są miłość i przyjaźń. Są to jedyne skarby, które nie przeminą, lecz pozostaną w naszych sercach i na zawsze będą nas ubogacać... Bo bez względu na zewnętrzne okoliczności i nawet pomimo bezwładnego ciała, życie, tak naprawdę, toczy się w nas... w naszym sercu, które jest Świątynią modlitwy... Dlatego każdego dnia, w modlitwie, pragnę odnajdywać to, co Bóg chce, abym dzisiaj uczynił. Bez takiego prowadzenia możemy bardzo dużo pracować, lecz nie zrobimy nic dobrego... Nie mam wątpliwości, że każde dobro może powstać tylko dzięki umocnieniu przez Ducha Świętego, bo sam nie podołałbym wielu wyzwaniom. Wówczas w modlitwie mogę już tylko dziękować...

 

Jacek Ryng

 

Więcej o autorze na stronie: www.przyjaciel.opole.pl