Panie, Ty znasz moją drogę

     Każdego dnia przychodziła do kościoła na Mszę Świętą i długo zostawała modląc się przed figurą Matki Bożej. Z małym, czarnym plecakiem przewieszonym przez ramię, i różańcem w ręku, często samotnie chodziła na wzgórze objawień Matki Bożej, wspinając się na strome skały Križevca. Spontanicznie wypowiadała słowa, co któreś po chorwacku. Uśmiech na twarzy i blask oczu zdradzały jej odwagę i entuzjazm w poszukiwaniu własnej drogi życiowej. Co skłoniło młodą Alenę ze Słowacji, że po ukończeniu średniej szkoły artystycznej wybrała drogę do Medziugorja? O tym, jak dowiedziała się o tej modlitewnej oazie w samym sercu Hercegowiny, odwiedzanej przez ludzi z całego świata, opowie nam sama.

 

Niech będzie pochwalony Jezus i Maryja!

     Nazywam się siostra Samuela. Moje imię ze chrztu to Alena, Alena Muchova. Do Bośni i Hercegowiny przyjechałam ze Słowacji przed dziewięcioma laty. W domu zostawiłam trzy siostry i rodziców. Pierwszy raz przyjechałam do Medziugorja mając osiemnaście lat.

     Była to moja pierwsza podróż poza granice ojczystej Słowacji. Chciałam pojechać gdzieś, chociaż na pewien czas, schronić się pod Jej skrzydłami. Pod skrzydłami Maryi, o której wiedziałam, że jest Matką mojego Jezusa, i że to przed Nią nasz naród słowacki modli się, jako przed Matką Bolesną, o której opowiadał mi mój spowiednik. To on poradził mi, abym pojechała do Medziugorja, do tego szczególnego miejsca modlitwy i pokoju. Z grupą pielgrzymów udałam się w kierunku Medziugorja. Naprawdę cieszyłam się na spotkanie z nim. Gdy przyjechałam, zapragnęłam pozostać tam przez dwa, trzy miesiące. Tylko gdzie, u kogo?

    O dziwo, czułam się spokojna i oddana. Myślę, że zrozumiecie mnie, jeśli wam powiem, że młodemu człowiekowi, pełnemu czystej naiwności lub niewinności – hm, któż wie, gdzie między nimi przebiega granica - nie potrzeba dużo czasu na decyzję, jeśli coś gdzieś go ciągnie. Po prostu, oddaje się przeznaczeniu, gdyż wierzy, że w taki sposób będzie podążać za Bogiem. Im człowiek starszy, tym trudniej podejmuje niespodziewane Boże wyzwania, tak samo, jak i trudniej przychodzi mu realizować swoje pragnienia. Więcej sprawdza, bada, rozmyśla, niechętnie wyrzeka się czegokolwiek, co z trudnością zdobył…, w odróżnieniu do młodego człowieka, który jeszcze tego nie posiada. Nie wiem, co na to powiecie, ale ze mną tak to właśnie było. W drodze do Medziugorja, w autobusie, Vladko, przewodnik naszej grupy, opowiadał nam o kapłanie, ojcu Slavko. Zmarł - mówił nam – nagle, na Križevcu, po zakończeniu Drogi Krzyżowej dla pielgrzymów. Wyznał, że Matka Boża powiedziała mu, że jest przy Niej. „Ojcze Slavko, jeśli to prawda, że jesteś blisko Niej i jeśli Ona pragnie mnie tu mieć, wówczas proszę cię o wstawiennictwo, aby pomogła mi i oddała swojemu Synowi”. Gdy szłam do kościoła, podszedł do mnie przyjaciel z mojej grupy i powiedział: „Znalazłem człowieka, który ma dla ciebie miejsce na dłuższy pobyt w Medziugorju”. „Och! to Opatrzność Boska”.

     Dwa miesiące spędziłam w jednym ze zgromadzeń zakonnych, znajdującym się bezpośrednio pod wzgórzem objawień Matki Bożej. Te dwa miesiące minęły bardzo szybko. Nadszedł czas mojego powrotu do ojczyzny. Ale w sercu czułam, że jest mi przeznaczona jakaś inna droga, którą powinnam pójść, choć nie wiedziałam jeszcze, jaka to droga. Tak naprawdę do Medziugorja przyjechałam z zamiarem, aby przygotować się do wstąpienia do wspólnoty zakonnej Sióstr Misjonarek Ducha Świętego, którą bardzo kochałam i z którą byłam bardzo związana. Z wyjątkiem Słowacji, siostry te można było znaleźć w wielu innych krajach. Pracowały przy misjach, a szczególną duchowość nadawała im modlitwa do Ducha Świętego. Byłam wówczas pełna entuzjazmu, energii i polotu, miałam silną potrzebę uzdrawiania świata, ale spokoju w sercu znaleźć nie potrafiłam. Czas spędzony w Medziugorju był czasem łaski. Każdego ranka szłam na wzgórze objawień Matki Bożej i na Mszę świętą, próbując zrozumieć, czego chce ode mnie Bóg. Poznałam też wspaniałe siostry – Siostry Szkolne Zakonu Świętego Franciszka, pracujące w tejże parafii. Zawsze przebywały w kościele lub obok niego. Oddaną pracą skromnie poświadczały swoją misję. Co prawda, poznałam w Medziugorju także inne wspólnoty zakonne, jednak ta właśnie jakoś najmocniej mnie przyciągnęła, aż zapragnęłam do niej wstąpić.

     Pewnego razu znalazłam się ponownie przy grobie ojca Slavko. Po modlitwie, spontanicznie przemówiłam: „Ojcze Slavko, czuję, że najdroższa Matka Boża coś dla mnie szykuje, pomóż mi, abym Ją zrozumiała. Jeśli Matka Boża chce mnie tu mieć na zawsze, potrzebuję miejsca, gdzie mogłabym zostać jeszcze na jakiś czas i lepiej poznać siostry". Następnie udałam się na Mszę świętą. Kiedy Msza się skończyła, podeszła do mnie moja przyjaciółka Terka. „Mam dla ciebie pewne miejsce. Czy mogłabyś pomóc tutaj w Medziugorju pewnej rodzinie, w której matka oczekuje na dziesiąte dziecko?" - zapytała mnie. „Boże, to drugi przejaw Twojej Opatrzności - pomyślałam”.

     Był to czas mojego duchowego dojrzewania. Więcej się modliłam i coraz bardziej poznawałam Boga, dobrego Ojca i Jego matkę Maryję, Królową Pokoju. Rozpoznawałam też swoje pragnienia, skłonności, dojrzewałam do podjęcia decyzji. Siostry franciszkanki z każdym dniem stawały mi się bliższe. Kiedy poprosiłam o przyjęcie do ich wspólnoty, siostra przełożona powiedziała do mnie: „Przyjdź i zobacz! Zostań na dwa miesiące, żebyśmy się poznały”. I tak się stało. Do ich klasztoru w Mostarze przyjechałam 16 września 2002 roku. Do dzisiaj pamiętam, jak radośnie mnie przyjęły. Pierwsze śluby zakonne złożyłam 11 sierpnia 2006 roku. Moje dożywotnie śluby złożę, jeśli Bóg pozwoli, w przyszłym roku. Aktualnie jestem w Mostarze, gdzie studiuję w Instytucie Teologicznym. Mam wspaniałych kolegów i profesorów. Często śmiejemy się z mojego akcentu lub moich błędów językowych. Jestem bardzo wdzięczna siostrom, że mam możliwość tu studiować. Niektórzy mówią mi – „jesteś ułaskawiona, osiągnęłaś swój cel”. Ale ja wierzę i myślę, że to nie jest cel. Celem jest Królestwo Niebieskie. Życie nasze, sióstr zakonnych, jest tylko drogą do tego celu. Do drogi tej zapraszamy wszystkich młodych ludzi, abyśmy radośnie wypełniali wolę Ojca Niebieskiego.

     Siostra Samuela, jak i liczne inne osoby, które odpowiedziały na wezwanie Boga, potrafiła zatrzymać się przed krzyżem Chrystusa i razem ze świętym Franciszkiem modlić się: „Najwyższy, chwalebny Boże, rozjaśnij ciemności mojego serca i daj mi prawdziwą wiarę, ufność i miłość doskonałą, mądrość i wiedzę, tak, abym spełniła Twoje święte i prawdziwe wezwanie." A on, Święty z Asyżu, ojciec Franciszek, który w całkowitym oddaniu się Ojcu Niebieskiemu, braterską miłością pobłogosławił swojego brata Leona, niech błogosławi także dzisiaj każdemu z nas, swoim prawdziwym błogosławieństwem: „Niech Cię Pan błogosławi i niech cię chroni. Niech Jego oblicze zajaśnieje nad Tobą, niech będzie dla ciebie miłosierny. Niech Pan skieruje swoje spojrzenie na ciebie i ofiaruje ci pokój. Niech cię Pan błogosławi…!”

 

Glasnik mira, październik 2010 r.