28 lipca 2020 r. Fragment książki „Żywot Świętego Józefa”
Fragment książki „Żywot Świętego Józefa”
Miłość i mowy Józefa – Dusza Józefa tonęła w morzu radości i cała topniała z miłości do dobrego Boga. Zarazem wzrastały w nim coraz większa cześć i miłość do świętej oblubienicy. Później opowiedział Jej o tym, co mu się przydarzyło w pokoiku podczas Jej nieobecności, jak przychodził tutaj na modlitwę, i jak wiele łask w owym miejscu udzielił mu Bóg, jak wielkiego pocieszenia doznawał tu w swoich udrękach. Boża Matka wiedziała już o tym wszystkim; niemniej jednak okazywała Józefowi, jakoby tego nie wiedziała, i cieszyła się, gdy on Jej o tym opowiadał. A będąc niezwykle pokorną, mówiła, że widzi we wszystkim wielkoduszność Boga, że Bóg w niektórych miejscach udziela obfitszych łask – być może – to właśnie pomieszczenie zostało wybrane jako miejsce objawiania im Jego hojności, gdyż także i Ona doznała tu od Boga szczodrych łask. Nasz Józef w to nie wątpił, poprosił swą oblubienicę, aby zechciała pozwolić mu czasem przychodzić tu na modlitwę, szczególnie wtedy, gdy doświadczy udręki, by móc otrzymywać tutaj zwykłe łaski z Bożej hojności. I rzekł do Niej: Chociaż Ty sama, moja żono, wystarczająco pocieszasz mnie w moich zmartwieniach, to pragnął-bym jeszcze przychodzić tu na modlitwę – jednak wtedy, gdy to nie będzie przeszkadzało Tobie – na przykład, kiedy będziesz zajmowała się domem lub przygotowywaniem dla nas potrzebnych posiłków, tak, aby nie było to dla Ciebie zawadą. Najpokorniejsza oblubienica skłoniła głowę i jak zawsze gotowa była przychylić się do jego życzeń. Nasz Józef zatem ucieszył się i gdy tylko widział, że jego oblubienica jest czymś zajęta, szedł na chwilę do wspomnianego pokoiku, a Bóg świadczył mu wiele łask swej dobroci, dając się jego duszy obficie Sobą nasycać.
U drzwi pokoju modlitwy – Wielokrotnie nasz Święty czuł się wewnętrznie przyciągany do owego pomieszczenia wówczas, gdy na modlitwie znajdowała się w nim Boża Matka. Nie chcąc Jej przeszkadzać, klękał na zewnątrz u wejścia i prosił Boga, aby On raczył udzielić mu tutaj trochę światła i dobrego nastroju – a prosił o to przez miłość, jaką żywił do Najświętszej Dziewicy Maryi, swojej towarzyszki. Bóg nie zwlekał, by pokrzepić go na duchu, zezwalając mu ze sobą rozmawiać w duszy. Nasz Józef głęboko się uniżał i uznawał siebie za najniegodniejszego ze wszystkich, dlatego też prosił często Boga o łaski przez zasługi jego świętej oblubienicy, ponieważ wiedział, jak bardzo jest Ona droga i miła Bogu oraz jak bardzo jest uprzywilejowana i przez Niego umiłowana.
Przyciąganie i przebłyski Słowa – W Świętym coraz bardziej wzrastał szacunek i cześć do oblubienicy Maryi, tak, że gdy Ona trwała na modlitwie lub przyjmowała inną postawę ciała, uniemożliwiającą Jej patrzenie na swojego Józefa, on przed Nią się skłaniał pod wpływem wewnętrznego impulsu. Sądził, że wpływ na to miała promieniująca od Niej świętość, podczas gdy w rzeczywistości chodziło o inny motyw – bardziej wzniosły, którego Święty jeszcze wówczas nie pojmował – mianowicie, to Słowo Boże, które w Niej mieszkało, przyciągało do siebie duszę Józefa, aby Je w dziewiczym Jej łonie czcił i adorował. Od świętej oblubienicy płynęła coraz większa łaska, zwiększała się Jej piękność. Józef dostrzegał w Niej jeszcze wznioślejsze cnoty, które wprawiały go w coraz większy zachwyt, lecz nie mógł zbadać, co było ich źródłem. Wmawiał sobie, że tak świętej duszy Bóg udziela zapewne wciąż nowych łask i względów – i tak w istocie było; jednakże to boskie światło mieszkającego w Niej Słowa Bożego promieniowało – również na zewnątrz – dla otuchy swojego umiłowanego Józefa.
Zanurzeni w Słowie Bożym – Święci Małżonkowie prowadzili harmonijny tryb życia, zgodny z już opisanym w księdze pierwszej niniejszej opowieści. Składała się nań po części modlitwa, po części – odmawianie aktów strzelistych, po części – praca, dzięki której mogli zapewnić sobie niezbędny wikt. Wreszcie, część czasu poświęcali na nabożne rozmowy. Często rozważali to, co zostało powiedziane u Proroków na temat przyjścia Mesjasza oraz to, co zostało napisane w Piśmie. Jednak wielu spraw nasz Józef nie mógł pojąć, dopóki nie zostały mu one objaśnione przez jego świętą oblubienicę Maryję. Toteż dostrzegał w Niej wszechstronną wiedzę i mądrość. Boża Matka była mu usłużna we wszystkim, wykazując się jednocześnie najgłębszym posłuszeństwem. I tak dzielili się nawzajem tym, co zostało przepowiedziane na temat Mesjasza. Ze wzruszeniem rozmyślali nad przedziwnymi cechami, którymi miał się On odznaczać; tymczasem Boża Matka płakała, ponieważ otrzymała jasne poznanie cierpień, jakie Jej Boski Syn miał ponieść, aby uratować całą ludzkość, jednakże udręki, które przeszywały Jej duszę, nosiła głęboko w sercu. Nie zwierzała się z nich swojemu Józefowi, aby nie pogrążać go w smutku; sama znosiła cierpki oścień, nie dając tego nikomu poznać, ani nie szukając współczucia w cierpieniu. Nasz Józef zaobserwował, że kiedy rozmawiał ze swą oblubienicą o przyjściu Mesjasza, w Jej oczach często pojawiały się łzy – myślał, że to z pragnienia, jakim dotychczas pałała, i z powodu długiego oczekiwania na jego zaspokojenie – jednakże Bożą Matkę dręczył ból na myśl o tym, co miało wycierpieć Jej Dziecko. Zauważył również, że jego żona nie nakłaniała go już, aby prosić Ojca Przedwiecznego o rychłe zesłanie obiecanego Mesjasza. Święty jednak nie ośmielał się pytać Jej o nic i wyobrażał sobie, że – być może – Bóg upewnił Ją już co do wspomnianego przyjścia, że – być może – Jej błagania już zostały wysłuchane i Mesjasz wkrótce przybędzie na świat. Poza tym, nasz Józef zaobserwował, iż podczas ich rozmowy o cudownych cnotach, którymi Mesjasz miał się odznaczać, na twarzy Boskiej Oblubienicy pojawiała się przedziwna jasność, lecz nie wiedział, skąd by ona mogła po-chodzić. Często nurtowało go pytanie o przyczynę tego zjawiska, jednakże przez własną pokorę uznawał się niegodnym, aby o to wypytywać, więc pomijał ten temat milczeniem. Myślał sobie, że ich wspólne rozmowy podobają się Bogu i że Ojciec poprzez owe jasne znaki daje mu wyraz swojego upodobania, które uwidaczniało się w zewnętrznym wyglądzie jego oblubienicy. Święty cieszył się tym wszystkim i zarazem uznawał za niegodnego podobnej łaski. Nasz Józef zauważył następnie, że jego święta żona prawie zawsze chodziła pogrążona w zadumie i potrafiła nic nie jeść przez cały dzień. Święty przypuszczał, że w ten sposób chciała poruszyć Boga, aby On zesłał prędko obiecanego Mesjasza. Dlatego też i on sam starał się powstrzymywać od jedzenia, spożywając tylko znikomą ilość tego, co niezbędne. Jednakże żona zachęcała go, żeby się posilał i nie tracił sił fizycznych. Świętemu natomiast wystarczyło popatrzeć na oblubienicę, by po-czuć się nasyconym, i pokornie przekonywał Ją, żeby i jemu pozwoliła na trochę postu, gdyż to, co nasycało Ją samą w rezygnacji z jedzenia, syciło również jego. Odtąd Boża Matka czerpała nowe zachęty, iżby chwalić Boga, zatem Święci Małżonkowie jednoczyli się we wspólnym śpiewaniu aktów strzelistych oraz w opowiadaniu sobie nawzajem o Bożych dobrodziejstwach.
Błogosławieństwo Józefa – Nasz Józef doświadczył później wielkiej i doskonałej odnowy duchowej, a zarazem pełnego zadowolenia serca, jakiego nie odczuwał nigdy wcześniej. Wydawało mu się, iż przechowuje w domu tak ogromny skarb, że już nie czuł się przynaglony do podziwiania szczęścia niebios, będących przybytkiem błogosławionych Istot Duchowych i samego Boga. Nie musiał już przyglądać się niebu; wystarczał mu tylko rzut oka na oblubienicę, aby jego serce było w pełni pocieszone i nie pragnął już niczego więcej. Święty nie znał tego przyczyny, a nawet zaczęło go to napawać obawą. Mówił więc w duchu: Czyżbym, mój Boże, nie kochał Cię już z takim zapałem, jak przedtem, bo już przestałem patrzeć w niebo, w którym Ty zamieszkujesz, aby zaspokoić pragnienia mego serca... A badając siebie samego, zrozumiał, że jedynym obiektem jego miłości jest Bóg. Zwrócony więc do Niego, wołał: Mój Boże! Ty jeden jesteś moją jedyną miłością, moim Dobrem, moim Skarbem, moim wszystkim. Serce me nie pragnie niczego poza Tobą, a im bardziej kocham moją oblubienicę, tym więcej w Niej dostrzegam Twojej łaski i Twojej miłości. Pragnę kochać w Niej Ciebie, gdyż poznaję, ż e Ty masz w Niej swój rozkoszny przybytek; ponadto – sam dałeś mi Ją za wierną towarzyszkę i nakazałeś mi Ją kochać. Boć i, rzeczywiście, zasługuje Ona, by być kochaną, jako że jest w Niej tak wiele świętości, cnotliwości i łaski. W ten sposób święty oblubieniec uspokoił się i ucieszył z łask udzielonych mu przez Boga.
Cierpienia i przykrości – Pomimo tak wielu pocieszeń ducha, nasz Józef nadal od stworzeń doznawał przykrości. Kiedy pracował w swym niewielkim warsztacie, przychodziło do niego paru gnuśników, aby sobie pogawędzić i marnotrawić czas, a jako że Święty najczęściej był zatopiony w ekstazie i w rozmyślaniu o wielkości Boga, nie odpowiadając na ich zagajenia, tamci wyśmiewali go i kpili sobie z niego. Nazywali go durniem, niespełna rozumu, człowiekiem nie do życia. Nasz Józef w pokorze znosił to wszystko z cierpliwością i wielkodusznością. Nieraz pytali go, czy tak samo odnosi się do swojej żony i jak Ona w ogóle może z nim się dogadać, skoro jest taki tępy. Zaczęli go obrzucać nieznośnymi określeniami, gdyż byli do tego szczególnie mocno podżegani przez diabła, który szukał wszystkich możliwych sposobów, aby doprowadzić Świętego do zniecierpliwienia i oburzenia. Jednakże Święty używał znów wszelkich sposobów, aby móc bardziej wzbogacić się o zasługi oraz postąpić w praktykowaniu cnót, dlatego grzecznie wypraszał ich i odsyłał – w zależności od tego, czy to, co oni mówili, uznawał za obrazę Boga. Wytrwałość Józefa – Gdy tylko tamci sobie poszli, Święty oddał się modlitwie, aby za nimi prosić, ażeby Bóg raczył ich oświecić i zarazem przebaczyć im błędy. W ten sposób Józef praktykował czyny pokory, dobroczynnej miłości i cierpliwości. Wróg piekielny wściekał się coraz bardziej i ryczał przeciwko naszemu Józefowi, a jeszcze bardziej – przeciwko jego świętej oblubienicy, i wprost już nie wiedział, jak ich dręczyć, jak zasiać niezgodę między nimi. Jednakże trzy-many był na uwięzi, z dala od nich – przez Bożą wszechmoc, a także dzięki mocy ich wzniosłych cnót, w szczególności: głębokiej pokory, czystości i wstrzemięźliwości oraz żarliwej miłości do Boga, królującej w ich sercach. Nasz Józef ze wszystkiego zwierzał się później swojej świętej oblubienicy, a Ona zachęcała go do znoszenia wszystkiego z cierpliwością, gdyż w ten sposób zyskiwał to, że wielce podobał się Bogu, po czym modlili się wspólnie za tych, którzy ich prześladowali.
Próba – Święci Małżonkowie tak sobie żyli przez pewien czas, a dusza naszego Józefa zanurzała się w morzu radości i Bożych pociech. Jednakże Bóg zechciał ponownie zesłać na swego sługę dość poważną próbę, jakiej ten nigdy wcześniej nie doświadczył. Ale to omówimy w następnym rozdziale, po tym, jak Bóg umocnił Józefa swoją łaską.
Rozdział II – Święty Józef cierpi, widząc u swej oblubienicy Maryi oznaki brzemienności
Zmartwienie Józefa – Nasz Józef dość długo cieszył się towarzystwem swojej oblubienicy, jak również względami od Boga, aż pewnego dnia uważniej przyjrzał się małżonce i rozpoznał w Niej wyraźne oznaki brzemienności, co wprawiło go w ogromne zdumienie, zmieszanie, i przeszyło jego serce dotkliwym bólem. Pomyślał sobie, że te oznaki mogą wskazywać na chorobę, lecz – widząc swoją małżonkę jak zawsze pełną wigoru i pogody ducha – mówił sobie: Jeżeli byłaby to dolegliwość, wskazywałyby na to jakieś inne objawy, ale widać, że moja oblubienica cieszy się doskonałym zdrowiem. I dalej mówił w sercu: O, mój Boże, czymże jest to, co dostrzegam w mojej żonie? Czy to sen, czy jawa? Może moje oczy postrzegają teraz wszystko inaczej? Mój Boże, czym jest to, co widzę u mej oblubienicy? Nie śmiem Jej pytać o nic, ponieważ jest tak święta, że nie powinienem z Nią o tym rozmawiać. A jednak, jasno widać, że jest brzemienna. Wspomóż, mój Boże, Twego sługę i daj mi światło zrozumienia tego faktu, ponieważ teraz nie wiem nic, poza tym, co jasno widzę na własne oczy. Boża Matka spostrzegła udrękę Józefa i błagała gorąco Boga, aby wspomógł go łaską.