12 lipca 2020 r. - Przypomnienie historii objawień c.d.
Pietro Zorza „Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie" c.d
Proboszcz z Medziugorja
Ojciec Leonard Oreč był proboszczem tej wyjątkowej parafii. Przybył tutaj w październiku 1988 r. po jedenastu latach probostwa w parafii niedaleko Fuldy w Niemczech. Kontynuuje serię obecnie już światowej sławy proboszczów od ojca Jozo przez ojca Tomislava Pervana. Przezwyciężyli wiele problemów, które wypływały z faktu obecności Maryi: od politycznych i religijnych władz do milionów pielgrzymów, którzy tutaj przybywają, takich jak: kardynałowie, biskupi, światowej sławy teologowie jak Hurs Von Baltasar, Laurentin… przedstawiciele państw jak Filipiny, Ameryka, Brazylia i Włochy. Proboszczowie parafii odpierali ataki władz komunistycznych przez dobre pięć lat; przeciwstawili się wrogiej postawie lokalnego biskupa i jego dwóch komisji. Czekali w posłuszeństwie na werdykt Komisji Konferencji Episkopatu Jugosławii. Ponosili konsekwencje kontrataków komunistycznej prasy narodowej, międzynarodowej, włoskiej takiej jak: „Jezus”, „Famiglia Cristiana”, Agencja Asca i całej laickiej prasy, która rozpowszechniała poufne informacje deklarowane przez Watykan. Musieli ochraniać pielgrzymów i parafian przed złodziejami, dilerami narkotyków, fałszywie nawróconymi i przed naciągaczami.
Po ojcu Jozo Zovko, ojcu Tomislavie Vlasiciu i ojcu Tomislavie Pervanie prowincjał franciszkanów uważał, że odpowiednią osobą na proboszcza będzie utalentowany ojciec Leonard, który specjalizował się w teologii dogmatycznej. Studia ukończył pracą „Miejsce Jezusa i Maryi w Ludowej Wierze Bośni i Hercegowiny”; doświadczonego duszpasterza w niemieckiej diecezji Fulda.
Po raz pierwszy usłyszał o objawieniach w Medziugorju przez telefon natychmiast pod koniec czerwca 1981 r., cztery czy pięć dni po ich rozpoczęciu.
„Niemożliwe!” – to była jego pierwsza myśl. Podczas studiów słyszał o kilku objawieniach po wojnie. Mówiło się o nich, ale wszystkie okazały się fałszywe. Pod koniec sierpnia, kilka dni po uwięzieniu ojca Jozo, ojciec Leonardo przyjeżdża na wakacje do swojej rodzinnej miejscowości, Posuje, pięćdziesiąt kilometrów od Medziugorja. Wspomina: „Natychmiast pojechałem do Medziugorja i od razu uwierzyłem, że jest w tym ręka Boga. Wysłuchałem w tamtym czasie wielu spowiedzi, które upewniły mnie, że Bóg pracuje tu w szczególny sposób.
Kiedy przypominam sobie co pewien brat powiedział do mnie nawet dziś się uśmiecham. „Jesteś teologiem, nie wierzysz?!” Przypominam sobie, że po spowiedzi odpowiedziałem mu, że tutaj jest Ditus Dei. Ale wciąż nie byłem przekonany, że Matka Boża objawiła się tutaj. Mając to na uwadze powiedziałem: „Zobaczymy!”. Każdy musi najpierw doświadczyć a dopiero potem uwierzyć. Później odjechałem z silnym pozytywnym przekonaniem, że Bóg pracuje tutaj w szczególny sposób. Później każdego roku podczas wakacji jeździłem do Medziugorja a przeświadczenie, że Matka Boża jest tutaj stale we mnie narastało.
Kiedy w 1988 r. Prowincjał powiadomił mnie, że pragnie powierzyć mi parafię w Medziugorju, odpowiedziałem, że ta praca jest zbyt dużym wyzwaniem dla mnie. Nie chciałem jej przyjąć. Mając 60 lat nie byłem już tak sprawny. Powiedziałem, żeby poszukali kogoś innego. Pojechałem na wakacje a członkowie mojej kongregacji próbowali mnie przekonać, ale ja nie byłem zdecydowany. To było dla mnie zbyt wiele.
Potem zaakceptowałem to; pojechałem tam jako proboszcz. Nie chciałem zmierzyć się z problemem objawień; było to zadanie dla ojców duchowych. Ja musiałem myśleć o problemie duszpasterskim dla widzących. Reszta należała do Komisji. Jako proboszcz musiałem zorganizować cotygodniowe spotkania z widzącymi w parafii, aby się modlić i omawiać ich problemy. Obecnie nie udaje nam się kontynuować tego, gdyż widzący są ciągle zajęci spotkaniami z ludźmi przybywającymi ze wszystkich stron świata. Mimo wszystko chcą je mieć, a to przeszkadza w cotygodniowych spotkaniach.
Największą rzeczą dla mnie jest silna obecność Boga; objawienia nie są dla mnie problemem, są jedynie towarzyszącym narzędziem. Fakt, że Matka Boża objawia się tutaj nie jest dla mnie problemem. Jedynie pewne okoliczności są. Na przykład długotrwałość tych objawień jest problemem. Są problemy z tym, co uważa się że Matka Boża powiedziała a czego nie mówi, ale interwencja w to nie jest moim zadaniem jako proboszcza; to należy do Komisji. Moje zadanie to zajmować się duszpasterstwem wobec osób, które tu przybywają, a to i tak jest zbyt dużo. Praca ta przekracza możliwości większej liczby osób. Nie można organizować ani niczym kierować tutaj. Można jedynie uzyskać sukces przez nie czynienie niczego złego.
W 1990 r. widząca Maria wraz z biskupem Hinlicą i ojcem Leonardem pojechała do Rosji. Maria żywo pamięta tamte tygodnie. Wtedy jakiś złodziej na Placu Czerwonym ukradł jej portfel z paszportem i biletem na samolot. Pamięta płacz wiernych obecnych w różnych kościołach Wschodu, dopiero co po obaleniu komunizmu, którzy słuchali o objawieniach. Pamięta również dyskusję jaką przeprowadziła z proboszczem na temat teoretycznej interpretacji objawień w obecności czterystu księży w Niemczech i poklepanie po ramieniu proboszcza wyjaśniając mu, że Matka Boża dotyka ją w taki sam sposób jak ona jego. Po tej podróży ojciec Leonard lepiej zrozumiał ogromny dar jaki Bóg dał jego parafii oraz duchowość widzących: „Tak – mówi – Poznałem lepiej Marię. Jest ona poważną i dojrzałą osobą. Wszyscy widzący są różnymi ludźmi, całkowicie odmiennymi, posiadającymi swoje ludzkie słabości. Można powiedzieć, że nie tylko święci mogą mieć objawienia: to nie zależy od osobistej świętości, gdyż Bóg używa ludzi jak narzędzi: instrumentum coniuctum”.
Ojciec Leonard wspomina kiedy pierwszy raz przyjechał do Medziugorja, kilka dni po uwięzieniu swego poprzednika: „Sytuacja była zbyt napięta. Była silna presja; trwała policyjna kontrola drogowa oraz kontrola domów; osobiste kontrole i strach w ludziach. Ale oni byli również silni! Ta ciężka sytuacja roztopiła się powoli około 1985 r., ale mnie tam nie było. Od tego momentu nawet Jugosłowiańska telewizja zaczęła mówić o objawieniach w Medziugorju.
Miałem kilka spotkań z biskupem Mostaru. Pierwszy raz powiedział mi, że nie mogę go przekonać, ale że możemy porozmawiać o tym i uzyskać jego opinie. I tak pozostaje do dzisiaj. Nie rozmawiałem z nim po publikacji książki ojca Rupcicia, Prawda o Medziugorju.
Medziugorje pozostanie sanktuarium maryjnym kościoła katolickiego. Jako teolog mogę powiedzieć, że wielu wierzących i księży przywiązuje do tych objawień zbyt wiele uwagi. Dla mnie najważniejsze są fundamentalne orędzia z pierwszego okresu; ten ruch pierwszych objawień jest istotny. Tak wiele innych rzeczy jest przypadkowych i nie powinno się przykładać zbyt wiele wagi do objawień i do lokucji.
Potrzeba natomiast zrozumieć ważność podstawowych orędzi z pierwszych dni objawień i na dzisiaj tę łaskę, którą Bóg działa w duszach. Reszta jest jedynie narzędziem. Nie przeceniać zbytnio środków ale efekty nawróceń dusz, które mają tutaj miejsce. Nie szukajcie znaków i innych rzeczy, ale tego co dzieje się w duszach pielgrzymów”.
Orędzie na dziś:
25.06.1991 r. Medziugorje
„Drogie dzieci! Dziś w wielkim dniu, który mi podarowaliście, pragnę was wszystkich pobłogosławić i powiedzieć: to są dni łaski, dopóki jestem z wami. Pragnę was nauczyć i pomóc, abyście poszli drogą świętości. Wielu jest ludzi, którzy nie chcą pojąć mojego orędzia i przyjąć z powagą tego, co mówię, ale dlatego wzywam was i proszę, abyście swoim życiem, w codzienności, dawali świadectwo o mojej obecności. Jeśli modlicie się, Bóg wam pomoże odkryć prawdziwy powód mego przyjścia. Dlatego, dzieci, módlcie się i czytajcie Pismo Święte, abyście przez Pismo Święte odkryli orędzie dla was poprzez moje przyjścia. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie!”