List Paolo Brosio do Papieża Franciszka

 Paolo Brosio do Papieża Franciszka: "W Medziugorju nie ma fanatyków."

Medziugorje nie poruszyło serc tylko w Chorwacji i w Bośni i Hercegowinie, ale i znacznie szerzej, na przykład we Włoszech, gdzie wierni są wielkimi czcicielami Królowej Pokoju z Medziugorja. W liście otwartym do Papieża Franciszka za takiego uznaje się też Paolo Brosio, znany włoski dziennikarz i prezenter telewizyjny, który nawrócił się w Medziugorju, a którego Papież Franciszek niedawno przyjął na audiencji.

 Paulo Brosio

„Pragnę wyrazić swoje przemyślenia wspominając wszystko to, co dało mi Medziugorje przez sześć lat życia. Należy zaznaczyć, że Papież Franciszek nigdy nie mówił o Medziugorju, ale związek jest dla wszystkich oczywisty. Dlatego zdecydowałem się napisać ten list otwarty do mojego ukochanego Papieża, który 9 kwietnia ugościł mnie z ogromną miłością na prywatnej audiencji w Pałacu Apostolskim w Watykanie", pisze Brosio.

 

List przytaczamy w całości:

  • giornale

Drogi Ojcze Święty Franciszku,

Medziugorje, jeśli chodzi o to czego nauczyła mnie moja skromna wędrówka przez wiarę, to nie ciekawość związana z przyszłością lub pragnienie nowości za wszelką cenę, kosztem Słowa Bożego. W zupełności zgadzam się ze wszystkim co Ojciec Święty powiedział. Ciekawość nie przynależy, nie jest częścią prawdy Ducha Świętego i Słowa Bożego. Ale muszę Ojcu Świętemu powiedzieć co czuję w swoim sercu - Medziugorje nie przekazuje tego, chodzi bowiem o coś wprost przeciwnego. Jeśli o mnie chodzi, to małe i zapadłe miasteczko w Bośni i Hercegowinie, wciśnięte między wzgórza i góry, między skały, chwasty, ciernie i czerwoną glebę, oznaczało dla mnie przede wszystkim spowiedź i ulgę dla duszy po blisko 40 latach. Następnie zaś, niespodziewane i nieodzowne pragnienie Mszy świętej i na końcu odkrycie trzech duchowych skarbów, fundamentalnych dla życia w wierze: modlitwy różańca świętego, adoracji eucharystycznej i codziennego rozważania Słowa Bożego.

Wszystko to w wieku 53 lat, po 37 latach i 7 miesiącach życia spędzonego totalnie daleko od Boga i Kościoła, w świecie, w którym potrzeba bycia światowym, potrzeba zabawy, sportu, kobiet, moja kariera i udane programy telewizyjne były moimi idolami i bożkami. W Medziugorju znalazłem prostotę, skromny styl życia i dzięki bolesnym problemom, które przybliżyły mnie do Boga, związanymi ze skomplikowanymi i niespokojnymi sytuacjami mego życia, odnalazłem więcej pokory, tego słowa, które było ode mnie tak daleko, iż ledwie mogłem je dostrzec przez lunetę. Tymczasem, cud nawrócenia też się wydarzył, jak miałem okazję powiedzieć to Ojcu Świętemu w Watykanie, również dzięki modlitwom mojej drogiej matki Anny, która dwa dni przed naszym spotkaniem ukończyła 94 lata.

Medziugorje oznacza również stuletni klasztor zakonu franciszkanów, a nie tylko widzących, to znaczy, że należy też mówić o tych, którzy oddali krew za Chrystusa, jak na przykład 33 męczennikach z Širokiego Brijegu, którzy w latach 1944-1945 oddali swoje życie w imię niewyrzekania się wiary katolickiej w obliczu wymierzonych w nich karabinów komunistycznej milicji Josipa Broz Tito.

Medziugorje oznacza też 450 lat pod panowaniem Turków, którzy zabijali franciszkanów, zakonników, księży, siostry zakonne i wielu biednych ludzi, którzy wbrew ciężkiemu krzyżowi nigdy nie porzucili wiary.

Medziugorje oznacza też - co Ojciec Święty widział w Sarajewie - 250 tys. i 900 tys. okaleczonych i rannych na wojnie lat dziewięćdziesiątych i największą liczbę zgwałconych kobiet w trakcie wszystkich wojen XX wieku.

Drogi Ojcze Święty Franciszku,

Pewnie jest prawdą, że są i tacy, którzy udają się do Medziugorja z ciekawości, popatrzeć jak Słońce kręci się jak karuzela, zobaczyć czy mogą odkryć i usłyszeć tajemnice skrywane przez widzących, by uczestniczyć w cudzie lub go przeżyć, ale ze względu na to, że byłem tam tak wiele razy, gwarantuję, że na własne oczy widziałem ludzi, którzy bez obecności widzących zostali uzdrowieni z raka, ślepoty i ciężkich chorób takich jak SLA czy stwardnienie rozsiane, w czasie objawień, Mszy św. lub adoracji.

Widziałem też chorych uzdrowionych w czasie objawień z widzącymi. Patrzyłem na tysiące ludzi, którzy szli tam wspinając się na Podbrdo, aby nieprzerwanie płacząc zmienić na zawsze swoje życie i wrócić do swoich domów z różańcem świętym w kieszeni, by już nigdy o nim nie zapomnieć. I nie tylko to, ale to co najważniejsze - wracając z pielgrzymki w kraju, w którym żyjący na nowo odkryli wartość swojej parafii, w szczególności nadali znaczenie miłości wobec rodziny. Rodzina i parafia, to dwie podstawowe sprawy, na które Ojciec Święty uparcie kładzie nacisk już od 13 marca 2013 r.

Matka Boża w tych „kwestionowanych orędziach” mówi o tych samych rzeczach, które Ojciec Święty podkreśla codziennie z Domu św. Marty. Medziugorje to nie ciekawość przyszłości lub cudotwórczości albo nowy trend na bycie nowoczesnym, Medziugorje to największy kapitał na nawrócenie świata.

Ojciec Święty ma rację zwracając uwagę na wszystko: nie wolno wam być ciekawymi co do przyszłości, nie wolno wam oczekiwać, że wierzycie tylko w to, co przynosi czytanie orędzi. Nie można żyć tylko tym. To prawda, nie jest to tożsamość chrześcijańska i jeśli ktoś powiedział Wam te rzeczy o Medziugorju, kłamał, powiedział nieprawdę, by zdyskredytować to miejsce modlitwy, gdzie na pierwszym miejscu znajduje się spowiedź i Msza, różaniec i post. Sednem katechezy i wychowania religijnego franciszkanów jest Słowo Boże i modlitwa sercem, której nauczyłem się rozważając Mszę i małą książeczkę z Ewangelią, której – jak Ojciec Święty mówi - nigdy nie powinno zabraknąć w plecaku na pielgrzymkę, ani w naszej kieszeni w codziennym miejskim życiu.

NIEBEZPIECZEŃSTWO DLA MEDZIUGORJA

Istnieje tu jednak teraz jeszcze jedno niebezpieczeństwo dla Medziugorja, ale nie są temu winni ani widzący, ani franciszkanie. Miejsce to wygląda tak jakby miało eksplodować, ponieważ miliony ludzi przyciągający to ogromne źródło duchowości przyjeżdżając z różnych krajów świata na różne sposoby, wraz z różnymi i różnorodnymi organizacjami pielgrzymkowymi, które często nie mają nawet przewodnika laika z odpowiednią wiedzą ani, co gorsze, duchowego przewodnictwa księdza. To właśnie księża są tymi, którzy coraz bardziej niechętnie przyjeżdżają i których trudno jest znaleźć prowadzących pielgrzymów, bo ich podróże do Medziugorja są krytykowane i osądzane przez zwierzchników w diecezji. Franciszkanie prowincji Mostar naprawdę robią wszystko co w ich mocy, aby swoją pracą ponad godziny próbować zaoferować wszystkim odpowiednie przewodnictwo duszpasterskie, ale jest ich razem tylko 11 - 14, podczas gdy do Medziugorja, tej małej miejscowości z czterema tysiącami mieszkańców, często od marca do grudnia, przyjeżdża około dwóch milionów pielgrzymów.

Konfesjonałów do spowiedzi jest 40 i wyspowiadanie się i przyjęcie rozgrzeszenia to często wiele godzin stania w kolejce, często więc zdarza się, że Msza minie. Księża są dosłownie „otoczeni” zdezorientowanymi pielgrzymami i często zmuszani do spowiadania przez wiele godzin, przez co nie mogą poświęcić się prowadzeniu swoich grup. A biskup Mostaru? Jego ekscelencja Mons. Ratko Perić, jak i jego poprzednik Pavao Žanić, nie tylko patrzą na to wszystko już od 34 lat z boku i starają się przeszkodzić wszystkiemu co ma związek z Medziugorjem, franciszkanom, tak jak pierwszemu proboszczowi Ojcu Jozo i Ojcu Slavko, widzącym, ale- co poważniejsze - zaniedbali swoje powinności duszpasterskie wobec pielgrzymów - nigdy żadnej Mszy ani katechezy, spowiedzi, nigdy słowa na powitanie...

Franciszkanie naprawdę dają z siebie wszystko, by zapewnić pomoc duchową, ale kiedy miliony pielgrzymów napływają jak rzeka do tak małego miasteczka, nieuniknionym jest, że w czasie maksymalnego nagromadzenia się "stada" wiernych bardzo prawdopodobne jest ich rozproszenie, a w tych chwilach może się zdarzyć, że ciekawość lub pragnienie nowości oddali niektórych od Słowa Bożego. I tak, Medziugorje ryzykuje, że zostanie ukarane, bez określonego rozpoznania i bez ochrony ze strony Watykanu, wystawione na wszelkiego rodzaju oszczerstwa i codzienne starcia, wykluczenia jednej części Kościoła we Włoszech i na świecie, która odradza księżom, by jechali prowadzić pielgrzymów. Kto jedzie tam na modlitwę, kiedy wraca do Włoch, traktują go jak fanatyka. A to nie jest tak.

Nie jesteśmy fanatykami. Większość pielgrzymów, kiedy wracają z Medziugorja jest pełna entuzjazmu wiary, ale ma potrzebę przewodnictwa duszpasterskiego, które powinno być miłosierne i cierpliwe. Ja widzę dzisiaj we Włoszech falę racjonalizmu, która uderzyła siłą w część Kościoła i jego pasterzy i pytam: czego i jak uczy się na kierunkach teologicznych? Medziugorje uczy nas, że najlepszym sposobem na miłość i kochanie Jezusa, jest uczynić to przez pedagogikę i uczenie się od Maryi. Wszyscy mamy pragnienie, aby ten nasz entuzjazm przerzucić na nasze rodziny i naszą parafię, ale często napotykamy na sytuację dziwienia się innych i niewiernych poglądów. We Włoszech często spotykamy się ze zmęczoną wiarą z małym pragnieniem przyjęcia tego entuzjazmu. Tylko dzięki Ojcu Świętemu coś się dzieje i z łaską Bożą wezwania Ojca Świętego odnowiły radość wiary, radość, którą widziałem tylko w Medziugorju i która teraz powinna uzyskać swoją autonomię, należałoby zwiększyć pomoc dla franciszkanów i ostatecznie mieć biskupa, który poświęci się potrzebom tego sanktuarium.

Medziugorje i Matka Boża mają potrzebę zaufania ze strony kościoła, gdzie jest Matka Boża, jak pragnął tego również Jej Syn. Nie ma potrzeby iść i udowadniać nadprzyrodzone, to prowadziłoby tylko do "probatio diabolica". Bożemu ludowi wystarczyłoby powiedzieć, że jest to „miejsce szacunku i modlitwy uznane przez Papieża Franciszka, a potem i cały Kościół Święty.”

Večernji List